Witaj! Od jakiegoś czasu krążą mi po głowie myśli związane z posiadaniem rzeczy - posiadanie na własność... Co ciekawe czasownik "posiadać" oznacza "być właścicielem czegoś o dużej wartości". Zastanawiające jaką wartość nadajemy rzeczom, które posiadamy...
Kiedy zaczęłam interesować się minimalizmem zauważyłam jak wiele rzeczy posiadam. Na pewno nie udałoby mi się spakować się w jedną walizkę. A przecież "z lekkim bagażem wędruje się lżej".
Kiedy postanowiłam oczyścić przestrzeń wokół siebie z niepotrzebnych rzeczy przychodziło mi to z niemałym trudem. Każda rzecz była jakby przyszyta do mnie cieniutką, niewidzialną niteczką, której przecięcie bolało niczym przecięcie pępowiny. Rozstanie się z ubraniami, które już na mnie nie pasują, a "są piękne" lub "były drogie", to istna droga przez mękę. Myśli: "to może potrzymam je jeszcze w piwnicy, a one staną się niedługo dobre na mnie" to była norma. Zdarzyło mi się też, że rzeczy-ozdóbki, które przeleżały rok w piwnicy wróciły na swoje zasłużone miejsce na półeczkach, żeby znowu gromadzić na sobie kurz... Zadziwiające jest to, że niektóre rzeczy łatwo pożegnać, a inne przyczepione jak rzep ani myślą odejść. Ostatnio znalazłam w szufladzie kuchennej taki drewniany przyrząd do nakładania miodu, pomyślałam: "oddam go komuś, kto go potrzebuje, bo ja mam tylko scukrzony miód i nie wiem kiedy ostatnio miałam w ręce ów przyrząd", ale oto natychmiast przyszła odpowiedź: "a jak będziesz miała gości i będziecie jedli miód na śniadanie, to będziesz mogła wyjąć ten cudowny przyrządzik i śniadanie stanie się wytworne niczym u królowej" hi hi hi. Śmiać mi się chce z tego, ale myśli, to myśli, rządzą czynami, więc przyrządzik nadal leży u mnie w szufladzie - kto go chce? - oddam w dobre ręce :) Zastanawiam się czego dotyczy strach związany z utratą tych wszystkich rzeczy, które posiadam. Np. mam wiele książek z przepisami kulinarnymi. Korzystam z dwóch, ale... moje myśli podpowiadają: "a może będziesz ich potrzebowała". Zwykle, gdy potrzebuję korzystam z internetu, a nie z tych książek... - kto chce? oddam w dobre ręce...
A więc czym jest ten strach, że nie będę nic miała... Co mi daje posiadanie tych wszystkich rzeczy? Co mi daje kupowanie kolejnych? Co jest możliwe dzięki temu, że znowu będę miała jakąś nową rzecz? Nauczeni jesteśmy w naszym społeczeństwie budowania poczucia własnej wartości na tym, co posiadamy. Zaczyna się już w szkole, gdzie jeśli nie posiadasz - nie jesteś wart tego, żeby się z Tobą kolegować. Kiedy dorastamy zaczynamy szał kupowania na własność, łączymy się w pary i urządzamy gniazdko i nagle nie wiadomo kiedy posiadanie rzeczy zaczyna rządzić naszym życiem. Niektórzy myślą, że jeśli kupią kolejną rzecz wreszcie będą szczęśliwi, ale szczęście trwa bardzo krótko, bo nie potrafimy cieszyć się z tego, co już mamy, wciąż gonimy za tym, czego jeszcze nam brak...więc znajdujemy nową rzecz, którą znowu pragniemy posiąść...
Wciąż pozostaję na huśtawce pomiędzy "przyjemnością posiadania" i "przyjemnością nie posiadania". Chcę wyzwolić się z tego błędnego koła, dlatego moją maksymą jest teraz: "posiadaj tylko te rzeczy, które są ci potrzebne i te które są piękne." i druga: "nie posiadaj, tylko miej dostęp do". Mam nadzieję, że rzeczy wokół mnie będzie coraz mniej...i tobie też tego życzę:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz